Mowa na TEDxie była moim największym wyzwaniem zawodowym. Jako trener specjalizujący się w wystąpieniach publicznych wiedziałem, że nie mogę sobie pozwolić na potraktowanie tematu po macoszemu. Dlatego przygotowania były bardzo szczegółowe i co za tym idzie – długotrwałe. Poniżej przedstawiam tę mowę rozebraną na czynniki pierwsze. Znajdziecie tu podział strukturalny, pętle czy figury retoryczne które zastosowałem. Mam nadzieję, że zainspiruje to Was do stosowania podobnych zabiegów w Waszych wystąpieniach. Do rzeczy.
Na bazie sugestii zaczerpniętych z książki „TED – jak wygłosić mowę życia” stworzyłem ideę, która brzmiała: „Przemiana słabości w siłę zachodzi dzięki wewnętrznej akceptacji, pracy nad sobą i stworzenia nam przez najbliższych wspierającego otoczenia”. To jest podstawa – fundament, na którym można budować swoje wystąpienie. Już w samej idei możecie zauważyć trójpodział (trzy elementy potrzebne do dokonania przemiany), który później zostanie ujęty w strukturze.
Zastosowałem klasyczny trójpodział pionowy (wstęp | rozwinięcie | zakończenie) oraz poziomy (trzy punkty w rozwinięciu, przedstawiane jeden po drugim).
Mowa zaczyna się od story, w którym opisany jest bohater (ja, lat 8, opis emocji – zakochany, pojawia się też znany brand – FC Barcelona). Tworząc personę bohatera musimy pamiętać, że dobre story pozwala na identyfikację odbiorcy historii z bohaterem w niej przedstawianym. Dlatego w tym przypadku powinien on sam w sobie budzić emocje, uśmiech i pozytywne skojarzenia (nawet u fanów Realu Madryt J ). Pojawia się też marzenie, będące motywem przewodnim (chęć komentowania).
I jak w każdym story, pojawia się komplikacja, czyli powód przez który marzenie nie może zostać zrealizowane lub jest skrajnie trudne do zrealizowania. To tu story zostaje urwane (pętla otwarta, niedomknięta), zostawiając słuchacza z wiedzą że komplikacja istnieje, natomiast nie mówiąc co to za komplikacja (pojawia się to w zdaniu: „Filip, ale Ty nie możesz być komentatorem sportowym! Kto by chciał na komentatora kogoś kto…”).
W dalszej części wstępu przedstawiam się, kontynuując tworzenie więzi z publicznością („Muszę się Wam do czegoś przyznać”, „jestem dumny ze swojej słabości”). Tu zaczynają pojawiać się figury retoryczne, takie jak anafora „JEDNĄ z 500 000 osób w tym kraju, która została zdiagnozowana. JEDNĄ z 500 000 osób która ma pewną przypadłość. I JEDNĄ z niewielu, która jest z niej szczerze dumna). Po tym mówię bezpośrednio o sobie, o swojej pracy, i domykam pętlę z początku wstępu. Tutaj zastosowałem zabieg z którego jestem chyba najbardziej zadowolony pod kątem technicznym, gdyż domykam tę pętlę stosując trzy razy z rzędu anadiplozę, czyli figurę retoryczną polegającą na powtórzeniu tego samego słowa na końcu pierwszego i na początku drugiego zdania. Brzmi to tak: „Możliwość obserwacji tego, jak oni z początkowo niepewnych i wycofanych mówców stają się….. to prawdziwy PRZYWILEJ. PRZYWILEJ, za który kocham swoją PRACĘ. PRACĘ, którą wykonuję mimo tego że NIE POWINIENEM. A NIE POWINIENEM dlatego, że mam tę przypadłość, o której powiedziałem Wam na początku, a której teraz, prawie w ogóle nie słychać”. To trzykrotne zastosowanie anadiplozy pozwoliło mi domknąć pętlę, zachować ciąg przyczynowo-skutkowy i wyjawić słuchaczom czym jest moja przypadłość. To z kolei pozwoliło zrozumieć z czym się mierzę i co powodowało, że moje marzenia o komentowaniu nie mogły zostać spełnione.
Składa się z dwóch zdań, więc jest bardzo krótkie – i takie miało być. Założenie bowiem było takie, by niejako zacząć podsumowywać już w trzecim punkcie, by wyrobić się ze wszystkim co miałem do przekazania w takiej formie jaka wydała mi się najbardziej atrakcyjna.
Pierwsze zdanie zawiera mocną deklarację „Pozwalanie innym żyć godnie…” za którym podąża stwierdzenie: „to czasami MAŁE GESTY które powodują WIELKIE ZMIANY”. To celowy zabieg stylistyczny, mający za zadanie pokazać jak łatwo można te zmiany wprowadzić. W ostatnim zdaniu, stosując średni styl retoryczny, zawieram swoje CTA: „dajmy sobie możliwość do tego by tych zmian dokonać, poprzez wewnętrzną akceptację, pracę nad sobą i tworzenie innym wspierającego otoczenia”.
Mam nadzieję, że ta analiza pomoże Wam w planowaniu i tworzeniu swoich wystąpień. Jak widzicie, to co na scenie wygląda naturalnie i samo z siebie w rzeczywistości bywa często dokładnie zaplanowanym procesem. Jeżeli macie jakieś pytania, sugestie czy komentarze – piszcie.